środa, 30 stycznia 2013

VII

-Słucham
-Śpisz już? Kochanie, strasznie źle się czuję, Zaraz chyba zemdleję.  - słychać było w słuchawce tylko pik i rozłączenie się. Powiedziałam tylko ciche "Boże" i wykręcałam nadal numer mamy. 
-Radek, coś się stało, tylko nie wiem co... Mam do Ciebie ogromną prośbę. Wiem, że może nie powinnam, bo znamy się tak na prawdę od mojego przyjazdu tu, ale dla mnie liczy się każda minuta. Mógłbyś jechać do mnie, do  domu i sprawdzić co sie stało z moją mamą? Powiedziała, że strasznie źle się czuje i usłyszałam tylko jak upada i telefon się rozłączył. Próbowałam do niej parę razy dzwonić, ale kurcze blaszka ma wyłączony telefon.
-No oczywiście Misiu...chalino... Tylko proszę podaj mi swój adres, a zaraz tam podlecę. 
-Nic się nie zmieniło, mieszkam dalej tam, gdzie mieszkałam, na Mostowej 4 przy Odrzyczce. Pamiętasz?
-Tak, tak, to ja pędzę, bo jeżeli mają decydować minuty to... to wolę być na czas - ruchem palca wskazującego każę mu się nachylić.
-Dziękuję - mówiąc to, pocałowałam go w policzek. W sumie sama nie wiem czemu, przecież to tylko przysługa robiona dla mnie. Chociaż... jest w tej chwili w pracy, a o to powinnam raczej poprosić Michała, przecież to jego żona i moja matka zarazem. No nic. Było minęło, nawet go nie zawrócę, bo uciekł już. Czuję się senna. Może wykorzystam ten moment, że nikogo u mnie nie ma i się prześpię? Zawsze tak reaguję na stres. Zasypiam. To najlepsza forma ucieczki. Wyciągnęłam z szafki obok moje słuchawki, podłączyłam je do Eryka i puściłam na cały głos 'People help people" Birdy. Nie wiem kiedy, zasnęłam.
Idę ulicą. Po obu stronach rosną piękne duże dęby, jest poranna, letnia pora. Mam na sobie moją ulubioną i jedyną sukienkę w kwiaty. Czuję się rześko, jest mi tak dobrze, jak nigdy, Ptaki ćwierkają, motyle latają. Po prostu żyć, nie umierać. Schodzę z drogi, udając się na pobliską łąkę. Jakieś 500 metrów ode mnie stoi pięknie zastawiony stół. Podchodzę bliżej, by zobaczyć co na nim jest. Ma wazon, a w nim piękne polne kwiaty, ma kieliszki, które połyskują w blasku słońca napełnione winem. Widzę w małym wiklinowym koszyku bułeczki francuskie, obok leżą rozłożone w miseczkach różne rodzaje dżemów. Przyglądam się i poznaję truskawkowy, morelowy i śliwkowy. Sztućce i talerze połyskują tak samo jak wino. Albo są nowe, ale ktoś znalazł idealny środek czyszczący do naczyń. Uśmiechnęłam się do siebie w duchu i nagle moją uwagę przyciąga karteczka przyłożona talerzem. Podejmuję ją i czytam:
 'Hej Skarbie. Mam nadzieję, że dobrze Ci tutaj. U mnie na Górze jest idealnie. Jak na Raj przystało. Zsyłam Ci z Nieba ten mały podarunek.Może to szczyt marzeń dla Ciebie nie jest, dlatego też za parę chwil podejdzie do Ciebie pewien młodzieniec. Być może będziesz zaskoczona, ale nie martw się. Z nim będzie Ci na ziemi dobrze. Myślę, że to jedyny i najodpowiedniejszy kandydat na męża. Trzymam za Was kciuki i błogosławię Wam, tu z Góry. Gdybyś miała jednak problemy, wal do mnie. 'Adres' dobrze znasz :) Muszę kończyć, bo św. Piotr zamyka bramę do ziemskiej poczty. Trzymaj się Maleństwo i pamiętaj. To ten jedyny! W końcu to on zorganizował Ci to wszystko, ja go tylko odpowiednio do tego natchnąłem. 
Twój tata'
Tata. On zawsze wiedział jak mi poprawić humor. Widzę go. Widzę mojego przyszłego męża. Jest ubrany w białą koszulę, ciemne jeansy. Tylko tyle jestem w stanie rozczytać z tak daleka. Zbliża się coraz bardziej, a ja czuję coraz bardziej znane mi motyle w brzuchu. Niedługo zamieszkają u mnie na zawsze! Nie wiem, Z każdym krokiem tej osoby boję się coraz bardziej tego, ze gdy tylko zobaczę, kim jest mój tajemniczy przyszły mąż, to wszystko się w życiu zmieni. I najgorsze - koniec z wolnością. On jest już na prawdę blisko. Posturę ma dziwnie znajomą, w ogóle chód, taki beztroski. Jest już na prawdę blisko... Zaraz, zaraz... Nie, to nie możliwe. To na pewno nie Ashton Kutcher. Szkoda. 
Czuję, jak trzyma mnie ktoś kurczowo za rękę. Tak, czułam już ten dotyk. Przebudzam się i widzę przestraszonego Michała. O nie!
-Michał? A mama?
-Spokojnie Miśka, spokojnie. Robią jej badania. Z tego co wiem, to nie jest dobrze. podejrzewają anemię, ale nic jeszcze nie jest pewne. Nie chciałem Ci nic mówić, ale od kilku dni ją coś męczyło. Mdlała prawie jak na zawołanie. Gdy zaczynaliśmy się kłócić, traciła na chwil przytomność. Nie wiem, może to przez przeciążenie. Szefowa za bardzo ją wykorzystuje. Traktuje ją jak 'podnieś, przynieś, pozamiataj'. Trzeba będzie z tym skończyć.
Nagle wjeżdża jakaś kobieta na łóżku. To mama!
-Mamo! Jak się czujesz, trochę mi słabo, ale już lepiej. Dziękuję, że przysłałaś do mnie Radka. Od razu przywiózł mnie tutaj.
-Dzień dobry Państwu. Widzę, że rodzinka w komplecie. Moje nazwisko Orłowski, będę Panią obserwował przez jakiś czas.  - powiedział młody lekarz. Czy wszyscy lekarze tu muszą być tak cholernie przystojni?
-Dzień dobry Witku, wiesz już coś może?
-Tak Michale... Nie wygląda to najlepiej. Potwierdziła się anemia, ale myślę, że to jest jeszcze nic w porównaniu z tym, co mam Wam wszystkim do powiedzenia... - mina mu zrzedła. Nie pasuje mi to.

1 komentarz: