poniedziałek, 2 lipca 2012

III


-"Hej Dziuńka! Słuchaj, okazało się, że mogę normalnie chodzić, więc mogę Ci świad...
-Hej, nie mogę z Tobą rozmawiać, jestem w szpitalu..."
Zamarłam. Nie mogłam nic na to odpowiedzieć. jedyne co z siebie mogłam wycisnąć to tylko "w którym?" i popędziłam do Michała, żeby zabrał mnie tam.
Dobiegłam do rejestracji i zapytałam się pielęgniarki, gdzie jest moja przyjaciółka.
-Przypisano jej salę nr. 8, tylko proszę krótko i niech jej pani nie męczy za bardzo.
Nie wiedziałam co się dzieje. Pędziłam jak oszalała przez korytarz pełen ludzi. Słyszałam jedynie same przekleństwa na mój temat. Życie, życie. Na cholerę mi to życie, jak przyjaciółka leży w szpitalu i nawet nie wiem co z nią jest. Tak strasznie się obawiałam, że stało się coś i dziecku. Szukałam tych drzwi, le nie mogłam znaleźć. Podbiegłam do innej pielęgniarki i zapytałam się jej gdzie ona może leżeć. 
-Jak po wypadku, to leży na 1 piętrze, a pani jest teraz na 6... - jestem świetna. nie potrafię nawet rozróżnić 1 piętra od 6. To stres. Na pewno!
Zbiegłam ze schodów szybko, ale już nie tak, jak na nie wchodziłam. Napis na drzwiach "8". To chyba tu.
Zapukałam. Weszłam. Przeżyłam szok. WESZŁAM DO GABINETU USG! Przeprosiłam ładnie i wyszłam. Usiadłam na krześle obok jakiejś brzuchatej babki. 
-Szuka Pani kogoś? - zapytała mnie babka z ogromnym bębnem pod biustem. Położyłam głowę na kolanach, zakryłam twarz i zaczęłam swój interesujący monolog.
-Szukam swojej przyjaciółki, przywiozło ją tu pogotowie, kazali mi udać się do sali nr.8. I nagle znalazłam się na 6 piętrze! Tam pielęgniarka powiedziała mi, że pomyliłam oddziały i kazała mi zbiec aż tu. Przybiegłam, patrzę, na drzwiach ósemka, której szukałam, wchodzę, a tam leży jakaś babka, facet mizia ją po ogromnym brzuszysku jakimś sprzętem, ponadto ma jakąś dziwną przezroczystą maź na sobie i dziwną minę typu "what the flack?" i wyszłam, stamtąd. A teraz siedzę tu jak głupia, wyżalam się pani zamiast szukać Zuzki. 
-Aaa... Takie buty. Wie pani, to bardzo dziwne.
-Dlaczego? - zapytałam się zbrzuchaconej młodej laski siedzącej obok mnie. 
-No, bo to mnie szukasz Ty pierdoło! - powiedziała dość głośnym tonem grubaska. Nie rozumiałam o co chodzi, spojrzałam się na nią z taką samą miną, jak tamta druga grubaska. 
-O co pani chodzi? I jeszcze do mnie z takim teks... ZUZA! To Tobie nic nie jest? - tak, ładnie mnie wrobiła moja przyjaciółka, nie powiem, że nie.
-Nie wiem, czekamy na badania. Strasznie się bałam.
-Kurcze, opowiadaj co się stało!
-Pojechałam z Adasiem nad zalew, wiesz tu zaraz koło nas. Rozłożyliśmy koce, wyłożyliśmy kanapki, napoje, taki mały pikniczek popołudniowa porą. Na raz ktoś strasznie zaczął krzyczeć. Adaś podniósł się szybciutko i pobiegła, ja doszłam do niego po paru minutach. Każda z nas wie dlaczego. Zachodzę tam w zarośla, gdzie zniknął mi z pola widzenia Adaś i widzę, jak podpływa do jakiejś laski, która się topi. Ta tylko krzyczała "Łapcie go! Łapcie go! Ucieka!", a ja nie wiedziałam o co chodzi. Obejrzałam się, a w moją stronę biegnie jakiś byczysko ze dwa metry w samych barach ze 4 wysokości (taak, ona zawsze miała takie genialne porównania) z rękoma wyciągniętymi, jakby chciał i mnie złapać i wrzucić jak tamta dziewczynę! Na szczęście, zapamiętałam tą Twoją technikę jaką mi pokazywałaś z tego judo czy innego karate tą z nogą. Podstawiłam mu ją, złapałam za ręce i pociągnęłam przed siebie. Chyba dobrze wymierzyłam, bo gdy go przerzuciłam leżał na plecach i nie mógł się ruszyć. Kręcił się, narzekał na ból w plecach, a ja szybko pobiegłam po samochodu, wyciągnęłam linkę holowniczą i związałam go tak, że nie miał ani siły się ruszyć, ani nie miał jak. Wezwaliśmy pogotowie. bo zanim Adaś uratował tą panią to zdążyła się już podtopić. Na szczęście Udała się nam reanimacja i przyjechała karetka wraz z policją. Gliniarze nie dowierzali tej historii, ale był facet, który kręcił to wszystko, bo jak uznał "to były dowody na tego skur**ela, który tak chamsko potraktował tą kobietę, bo nie chciała mu się oddać. Ratownicy medyczni uparli się, żeby mnie ze sobą zabrać i zbadać i czekam.
-Widzisz, a jednak moje judo pomaga w krytycznych sytuacjach... - powiedziałam dumnie.
-Taak i wiesz, bardzo Ci dziękuję, ale... 
-Pani Zuzanna Mucha na USG proszę... - przerwała nam pielęgniarka. 
-Leć, ja tu na Ciebie poczekam - posłałam przyjaciółce uśmiech. 
-Hej Miśka, co Ty tu robisz? I w dodatku pod gabinetem do badań ultrasonograficznych? - zapytał mnie znajomy głos.
-O Boziuńciu! Radek! Jak ja Ciebie dawno nie widziałam! - powiedziałam do długowłosego bruneta z piwnymi oczętami. Przystojny się zrobił, wydoroślał od podstawówki. 
-Słuchaj, teraz za bardzo nie mam czasu, ale może w sobotę się spotkamy, co? 
-Wiesz... Mam lepszy pomysł. Co robisz przez całą sobotnią noc?
-Hmm... No chyba nic, a co się stało?
-Zostań moją osobą towarzyszącą na weselu u Zuzy...